poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Róże...

... dzisiaj pokażę Wam moją skromną kolekcję róży... większość z nich już znacie, ale dzisiaj pokażę je Wam jak wyglądają ich swatche, nasycenie i kolory względem siebie... :)


Z reguły wybieram raczej ciepłe, delikatne odcienie... zaszalałam tylko w przypadku moich dwóch ostatnich zakupów czyli różu z Manhattan'u oraz z Essence z serii Vampire's Love...

Tak prezentują się w świetle dziennym:


Tutaj zdjęcie z flashem:



Każdy z róży jest inny i nie mam tu na myśli tylko koloru... chodzi mi o konsystencję i efekt jak pozostawia na skórze... :)

Róż Vampire's Love jest różem w płynie, barwi on naszą skórę przez co trzeba działać z nim zdecydowanie i szybko... można nim stworzyć jednak naprawdę naturalny efekt, jak pokazywałam Wam kiedyś tutaj... ;)

Manhattan Oktoberfest jest różem wypiekanym... ma lekko proszkową (suchą) strukturę oraz bardzo mocny, neonowy kolor... niewielka jego ilość pozwoli stworzyć fantazyjny makijaż...

Avon to puder sypki, który według nazwy miał być rozświetlaczem, okazał się jednak typowym różem...
bardzo delikatny, naturalny kolor... mam go już trochę a z opakowania prawie go nie ubyło... jest ogromny... bardzo lubię go za kolor i za to jak wygląda na policzkach...

Sephora blush me! bardzo mnie zaskoczył... jest to niesamowicie bladziutki róż w kamieniu, prawie niewidoczny na twarzy... co ma swoje plusy i minusy, używam go chętnie kiedy nie chcę aby róż był bardzo widoczny a jedynie delikatnie podkreślał policzki... z nim nie można przesadzić... można spokojnie stopniować kolor i nadal wygląda bardzo naturalnie i dziewczęco...

Ballerina Backstage jest w musie... również nie jest to róż, który rzuca się w oczy... posiada bardzo miłą w dotyku, pęcherzykowatą konsystencję i idealnie wtapia się w skórę... daje efekt gładkiej cery w bardzo subtelny sposób promieniście zarumienionej... ten produkt również w dużej ilości nie zrobi nam krzywdy...

Jak widzicie nie ma ich wiele, każdy jednak ma troszkę inne zastosowanie... :)

Najchętniej sięgam jednak po Sephorę, gdyż daje ona na mojej twarzy najbardziej naturalny efekt... poza tym łatwo się ją aplikuje i nie można z nią przesadzić...

A Wy? 
Często sięgacie po róże w swoim codziennym makijażu?




2 komentarze:

  1. Ja po róż sięgam na wyjścia, a tak to sobie po prostu odpuszczam i wyciągam ziemię egipską trochę wyżej [ma taki kolor, że może robić za róż hehe]. Wampirzy żelik bardzo lubię, chyba bardziej od sypańca Maybelline :)

    OdpowiedzUsuń
  2. bałabym się użyc tego z essence :)

    oberwujemy?

    OdpowiedzUsuń